poniedziałek, 22 czerwca 2015

Rozdział 9

Malarz


Środa, 20.05.2015 r., Gdzieś w Anglii, 4:55 18 sekund

~Wstawaj, chłopie.
~Chcesz czekoladkę?
Głos dochodził z wąskiego parapetu, gdzieś między różowym kwiatkiem w doniczce a otwartym zeszytem od matmy. Coś podobnego musiało mi się śnić chwilę wcześniej, to jest pewnie kontynuacja. Wystarczy czekać na rozwój wydarzeń, ciekawe, czy moja chora wyobraźnia zdoła mnie jeszcze czymś zaskoczyć. Usłyszałem szelest papieru - to pewnie zeszyt spadł na podłogę. Poczułem na policzku ciepły, śmierdzący rybą oddech i skrzywiłem się, nie otwierając oczu. Coś miękkiego przemknęło mi po twarzy i dopiero wtedy ostatecznie się obudziłem.
- Co do...?! - usiadłem i odwróciłem się energicznie, zasłaniając twarz ramionami. Potem opuściłem ręce i zamrugałem. A potem mrugnąłem jeszcze raz, tak dla pewności.
Na oknie siedział kot.
Nie taki zwykły, rudy mruczek sprzed klatki schodowej, czy wygodnicki pers o lśniącym futrze. Ten tutaj był rozmiarów sporego psa i patrzył na mnie złotymi oczami osadzonymi wśród gęstych, czarnych kosmyków. Gdyby się skulił, wyglądałby jak wielka puchata kulka. Właściwie jeśli by się nie odezwał (brzmiał trochę jak Bonifacy z bajki dla dzieci), nawet nie przeszłoby mi przez myśl, że ten stwór może być kotem.
- Czym ty... Jak... Co...? - pokręciłem głową.
Bestia zręcznie zeskoczyła z parapetu (jak jej udało tam utrzymać?) i stanęła przed moim posłaniem, mrużąc ślepia.
~Chcesz czekoladkę?
Znowu to samo.
- Czym jesteś? - spytałem, opanowując drżenie głosu. Pół roku temu poprzysiągłem sobie, że nic mnie już nie zdziwi.
~Chcesz czekoladkę?
Kocur przekręcił głowę na bok, dalej się we mnie wpatrując. Nagle wyszczerzył się, a spod matowych kłaków błysnął zgrabny rządek lśniących, ostrych zębów. Dreszcze przeszły mi po plecach. To wyglądało groźnie. Ale przecież nie zrobiłem nic złego! Pewnie nawet się nie obudziłem...
~To nie sen, chłopie.
~Chcesz czekoladkę?
- Kim ty jesteś? - zapytałem dla odmiany. Stwór wskoczył na materac, a ja ostrożnie odsunąłem się pod ścianę.
Kocur przyjrzał mi się uważnie i wydał z siebie kilka niskich dźwięków, przypominających syczenie, miauczenie i chrobotanie pazurów po twardej powierzchni.
~Miseraguur, Syn Podziemia - jednocześnie tytuł wybrzmiał w mojej głowie, tak jak jego poprzednie absurdalne pytania.
~Chcesz czekoladkę, Faerie, Synu Zorzy?
Oczy stworzenia zdawały się przewiercać mnie na wylot.
- Tak, poproszę - odparłem, siląc się na lekki ton. Postęp. Byłem już na ty z ogromnym kotem.
Stwór zeskoczył z łóżka i zatrzymał się przed drzwiami.
- Eh, jest mały problem - zwróciłem mu uwagę. - Daj mi się przebrać, co?
~Chcesz czekoladkę?
Tym razem nie czekając na moją odpowiedź wbił spojrzenie w drzwi i spiął się. Mosiężna gałka przekręciła się bez niczyjej interwencji, a wysoki na dwa metry kawał drewna uchylił się, tworząc przejście. Miseraguur wyszedł na korytarz i zwrócił wielki łeb w moją stronę. "Czekasz jeszcze na coś?" - mówiły jego ślepia.
Wziąłem głęboki wdech, chwyciłem sweter z oparcia krzesła i wyszedłem z pomieszczenia za wielkim, czarnym kotopodobnym stworem.

~♣♥♣~

Odetchnąłem z ulgą, kiedy nie skierował się w stronę skrzydła dziewcząt. Uspokoiłem się zupełnie, gdy minął obojętnie sektory "do nauki", jak je powszechnie nazywano. Nie zdziwiłem się specjalnie widząc, że zatrzymał się przed drzwiami prowadzącymi do piwnic.
- Dlaczego mnie tam prowadzisz? - zapytałem mimo wszystko, gdy po raz drugi udało mu się otworzyć drzwi bez pomocy rąk.
~Czekoladki - wyjaśnił.
Gwoli ścisłości - gdy się nie przedstawiał, jego głos brzmiał jak ciche mlaskanie, a sens jego słów pojawiał się w mojej głowie. Te jego "czekoladki" miały ten sam wydźwięk, co "ludzkie mięso". Po raz kolejny zebrało mi się na wymioty, a wydarzenia wczorajszego dnia - zatarte przez niespodziewane pojawienie się kota - stanęły mi żywo przed oczami.
Zeszliśmy po ciemnych, zakurzonych schodach. Gdy byłem na drugim schodku, drzwi za mną zamknęły się z hukiem. Kimkolwiek był ten kot, nie znał pojęcia "dyskrecja".
Szliśmy przez dobre kilka minut, a nasze kroki wybrzmiewały głośno w otaczającej nas ciemności. Piwnice przypominały labirynt. Nawet nie przeszło mi przez myśl, że są aż tak duże. Powinniśmy już być poza terenem szkoły, ale jak to możliwe?
~Katakumby - wielki kot odwrócił się ku mnie i machnął ogonem, szczerząc kły w białym, przerażającym uśmiechu.
Tak, jasne. Przewertowałem kilka ksiąg z historii tego miasta, by odnaleźć Skrytobójców. W żadnej nie było informacji o jakichkolwiek tunelach pod miastem.
~O Skrytobójcach też nic nie przeczytałeś. Nie wszystkiego dowiesz się z książki, czyżby ostatnie wydarzenia nie nauczyły cię tego?
~Czytasz mi w myślach? - zdębiałem.
Miseraguur fuknął cicho i podreptał żwawiej przed siebie. Musiałem truchtać, by za nim nadążyć.
- Gdzie mnie prowadzisz? - o wiele wygodniej było mówić na głos. Zwłaszcza, że zastanawiałem się nad tym pytaniem przez kilkanaście minut i dotąd nie usłyszałem odpowiedzi.
~Do Malarza - odparł kocur, nie odwracając głowy. - Niedaleko. Ma sporo czekoladek. I dużo wie.
Nie dane było mi się zastanawiać nad tożsamością Malarza-od-czekoladek, bo oto samozwańczy Syn Podziemia przystanął tak nagle, że prawie na niego wpadłem.
~Tutaj - machnął ogonem w stronę drzwi, przed którymi staliśmy. Wchodź pierwszy.
Odsunął się, robiąc mi więcej miejsca. Spojrzałem na kota podejrzliwie, jednak nie widząc nic podejrzanego w jego zachowaniu, przekręciłem mosiężną gałkę i popchnąłem ciężkie odrzwia. Może były za duże dla tego telekinetyka, dlatego kazał mi iść przodem. Albo w ogóle nie chciał wejść.
Znaleźliśmy się w dość sporym, obskurnym pokoju. Na środku betonowej podłogi wyłożono zakurzony, czerwono-złoty dywan, ściny były pokryte brudną, odrapaną tapetą w różowe kwiaty, a z sufitu zwieszała się pokryta pajęczynami żarówka.
Po drugiej stronie pomieszczenia w starym fotelu siedział żylasty jegomość w średnim wieku, Poplamione żółtą farbą, przyprószone siwizną czarne włosy zwisały smętnie po obu stronach twarzy, częściowo zakrywając wielkie, żywe zielone oczy. Mężczyzna ubrany był w brudny kitel, miał skrzyżowane nogi i splecione na kolanach ręce. Skinął mi głową na powitanie.
- Malarz - przedstawił się.  - Siadaj przede mną. Wybacz, nie mam drugiego krzesła, a sam nie za bardzo mogę wstać.
Wyglądał na całkiem zdrowego, ale postanowiłem nie komentować. Usiadłem na względnie czystym kawałku dywanu, a obok mnie usadowił się Miseraguur. Drzwi zamknęły się z hukiem, a kocur spojrzał na mnie z jawną satysfakcją.
- Widzę, że poznałeś już mojego wiernego przyjaciela, Syna Podziemi? - Malarz pokiwał głową w zadumie i wyciągnął z kieszeni kilka pozlepianych czekoladowych grudek. Miseraguur podniósł się, podszedł do mężczyzny i ostrożnie chwycił słodycze w zęby. Po chwili przeżuwania smakołyk zniknął w jego przełyku, pozostawiając ślad w postaci brązowego osadu na kłach.
- Kim pan jest? - zapytałem.
- Jak to kim? Miseraguur ci mnie nie przedstawił? - machnął ręką w kierunku jednej ze ścian. - Malarzem, oczywiście.
Tapeta zaczęła pokrywać się barwnymi smugami, które po dobrej chwili uformowały się w skąpaną w mroku fortecę. Budynki i mury obronne mieniły się bielą i fioletem, jakby odbijały wstęgi Zorzy, której nie mogłem się doszukać na tym obrazie. Okrągły Srebrny Glob zdawał się rzucać prawdziwy mleczny blask na resztę pokoju, jednak wystarczyło, że Malarz pstryknął palcami, a obraz zniknął. Uświadomiłem sobie, że gapię się bezmyślnie na ścianę z otwartymi ustami, więc czym prędzej otrząsnąłem się z szoku i przeniosłem wzrok na... właśnie, kogo?
- Co robi zatem Malarz? - ciągnął tamten, nie zważając na moją minę. - Maluje, zaiste. A co może malować? I czym? Przecież nie zawsze stać go na farby! 
- Eee...
- Oczywiście, wspomnieniami! - wykrzyknął. - Wszystko co widział, o czym słyszał lub sobie wyobraził... - na ścianie za nim zaczęła pojawiać się soczyście zielona polana, przez którą pędzili na gniadym koniu przystojny mężczyzna z szablą i obejmująca go w pasie dama w różowej sukni. - och, toż to wspaniałe! - zakrzyknął, odwracając się i podziwiając ruchomy obraz. - Szkoda, że zaraz wyjadą poza ramy. Trudno jest ich zatrzymać, i to tak, żeby jakoś wyglądało i żeby sobie krzywdy nie porobili - wzruszył ramionami. - No cóż. 
- Dlaczego pan... jak pan... co pan tu robi?
~Może ja wyjaśnię - usłyszałem głos Miseraguura. - Oczywiście jesteśmy z twojego powodu, drogi Synu Zorzy. Z twojego i jeszcze kilkorga takich jak ty. 
- Jak ja? 
~Jesteście powiązani, ty, oni i Skrytobójcy - wzdrygnąłem się. - Nie na darmo chcą was zabić.
- Zatem to wczoraj...
- To był nasz człowiek - Malarz pokiwał smutno głową. - Miał cię obserwować, a zarazem śledzić ich poczynania. Wyczuł ich za późno.
- Ale dlaczego akurat wtedy? Dlaczego nie pół roku temu?
- Dopiero teraz udało im się zawęzić poszukiwania Wybrańca. Wiedzą, że czas ich goni. Wyprzedzili nas... a my nie mielibyśmy o niczym pojęcia, gdyby nie...
~Mroczny wojownik, który siedzi obok ciebie - Miseraguur wyszczerzył zęby w szerokim uśmiechu.
- Tak, Miseraguurze, dziękowałem ci już za to wiele razy. Ograniczyli swe poszukiwania do kilku osób. Nie znam tożsamości pozostałych, ale wiem, że jednym z poszukiwanych jesteś ty. Pozostałe imiona coś ci mówią?
Na ścianie za nim pojawiły się napisy. Pokręciłem głową.
- Niestety.
- Tak też myślałem. No cóż, przynajmniej ciebie możemy ochronić. Masz szczęście, że udało ci się tu dotrzeć.
- I co dalej?
Malarz spojrzał mi prosto w oczy.
- Udasz, że mnie nie spotkałeś. Ale to później. Teraz musimy poważnie porozmawiać.


~~~~
Zgodnie z terminarzem publikuję rozdział. :)
Fragment rozpiski znajduje się na samym szczycie lewej kolumny. A dokładniej - data dodania kolejnego rozdziału, jego autorka i, opcjonalnie, w jakiej fazie się znajduje (procenty). Ogólnie notki mające ponoć 90% są w fazie eliminowania błędów, które autorki mogą wyłapać.
A  że nie zawsze się udaje, bo byczki bywają gorsze od komarów, uprzejmie proszę o poprawianie nas, jeśli coś jest nie ten tego, zresztą wiecie :)
I zapraszam do oddawania opinii w komentarzach. :)
Pozdrawiam!

~Lavionia

1 komentarz:

  1. Jedyny błąd, jaki udało mi się wyłapać to zamiast kropki postawiłaś przecinek ;)
    Akcja się rozwija, wszystko powoli zaczyna się wyjaśniać... Ogólnie fabuła idzie do przodu :D
    Lubię Faerie i chyba też najbardziej lubię jego narracje... :3
    Ten kotek jest fajny :3 Mimo iż jestem psiarką to chciałabym takiego xD
    Gościu też jest fajny... Malarz :3 Doskonały pomysł, dopowiem
    Okey, zakończę komentarz standardowymi słowami:
    Pozdrawiam, weny życzę i czekam na 26.06 czerwca, bo wtedy ma się u was pojawić rozdział, z tego co przeczytałam :3
    Baaaj :3

    OdpowiedzUsuń