sobota, 23 maja 2015

Rozdział 4

Rozdział 4
Spustoszenie
Ruby:
Środa, 19.05.2015 rok, godzina 7:45 8 sekund
Po ostatniej przygodzie z duchem budynek wydawał się jeszcze bardziej mroczny. Szybko pobiegłam do drzwi za którymi była sala ze sceną. Tam także nikogo nie było. Gdy wyszłam przed twarzą mignęła mi ta sama mglista postać jak w lesie. Krzyknęłam, a ktoś mi zawtórował. Nagle wszyscy się pojawili, a na środku korytarza leżało zakrwawione dziecko z wbitym nożem w serce. Widząc martwą osobę przeraziłam się i chciałam uciec, ale stwierdziłam, że muszę poszukać poszlak. Podeszłam do miejsca w którym ostatnio widziałam ducha. Niestety postać nie zostawiła żadnych śladów. Postanowiłam, że poszukam poszlak w całym budynku, ale w żadnym pokoju nie było ukrytego przejścia. Może ten duch to człowiek w przebraniu. Jak w Scooby - Doo - pomyślałam. Chcąc się trochę uspokoić zostałam w teatrze zamiast pójść do szkoły. Po paru minutach usłyszałam dziwny, metaliczny głos.
- Brunet ten, ten Bartek zabity kto następny?
- Niska brunetka Ruby.
Stłumiłam krzyk. Mieli mnie zabić. Otworzyłam drzwi jeszcze bardziej i ujrzałam tą sama postać co wcześniej. Dopiero teraz mogłam się jej przyjrzeć. Włosy mglistej kobiety były dość długie, a suknia jak z horroru lekko unosiła się i opadała, najprawdopodobniej była biała. W ręku trzymała nóż, którego kolory były normalne i "żywe". Na małym drewienku na dole noża widniał napis : Marline.
Zupełnie jak moja mama - pomyślałam. Przerażona uciekłam i wróciłam do domu. Gdy dotarłam babci nie było w pokoju ani w salonie, więc stwierdziłam, że przeszukam sypialnie mamy. W jednym z kartonów znalazłam dziwną piosenkę napisaną przez dziecko:
Chcę do domu, chcę do domu
Mały domek w mojej główce
Mały domek, mały domek
W mojej małej główce
Niby to moja mama
Kocham mocna ją
Ale boję się tego co zrobiła
Co zrobiła tacie
Mały domek w mojej główce
Mały domek, mały domek
W mojej małej główce
Chce do niego.
Nie pamiętałam, żebym pisała tą piosenkę i nie pamiętam co się stało z tatą. Wiem tylko że zniknął jak miałam 5 lat, a mama nawet nie chciała mi powiedzieć jak się nazywa. Gdy zadzwonił telefon lekko podskoczyłam. Gdy pobiegłam do salonu chcą odebrać dzwoniące urządzenie okazało się, że to dzwonek do drzwi. Babcia - pomyślałam i szybko otworzyłam drzwi lecz w progu nie zobaczyłam babci tylko mamę. Wpuściłam ją do domu i usiadłyśmy na kanapie czekając aż któraś się odezwie. Po 5 minutach mama zaczęła się dziwnie zachowywać. Lekko się skrzywiła i nagle na jej miejscu pojawiła się mglista postać z teatru. Musiałam szybko myśleć gdzie mogłam się schować. W lesie, tak las to idealne miejsce do ucieczki przed duchem szczególnie, że go tam ostatnio widziałam. No, ale nie miałam innego wyboru. Sprytnie wyminęłam upiora i pobiegłam do lasu. Znowu znalazłam się na wielkiej polanie i schowała się za dużym, ukrytym kamieniem. Po chwili zauważyłam zjawę, która szukała mnie po gęstym lesie. Nie mogła mnie znaleźć, więc wyciągnęła równie upiorny telefon jak ona i zadzwoniła do nieznanej mi postaci.
- Nie ma jej. Byłam tak blisko, mogłam ją złapać - wychrypiała kobieta.
- Masz ją znaleźć. To była by najlepsza skrytobójczyni - facet w telefonie mówił tak głośno, ze słyszałam każde słowo.
Ale co to ten skrytobójca? To oni zabijają i straszą niewinne dzieci ? Wiedziałam, że nie będę bezpieczna w moim domu, więc muszę się gdzieś ukryć przed panią "śmierć". Stwierdziłam, że ukryję się w teatrze. Tajemniczym skrótem bezpiecznie doszłam do domu strachów. Na środku korytarza nadal leżało martwe dziecko. Bartek, dopiero teraz go rozpoznałam. Lekko kręcone, brązowe, sięgające do ramion włosy trochę zakrywały jego bladą, zakrwawioną twarz. Powoli wyjęłam nóż z jego serca. Zakrwawione narzędzie zbrodni schowałam do mojego plecaka, a w zeszycie napisałam :
Duch : kobieta. Narzędzie zbrodni : nóż. Człowiek zabity : Bartek. Czas i  miejsce : 15:38 teatr.
Krętymi, drewnianymi schodami weszłam na drugie piętro. Znalazłam pokój w którym znajdowało się niewygodne, łóżko polowe. Sciany pomalowane były na blado różowo, a meble były całe poobdzierane. Kilka razy w nocy słyszałam jak ktoś kręci się po budynku, więc zamknęłam drzwi mojej kryjówki na klucz. Noc minęła mi dość spokojnie, nie licząc dziwnych jęków z piwnicy. Nie będę się już bawić w detektywa i szukać poszlak. Na razie muszę zadbać o własne zdrowie - pomyślałam. Po cichu wymknęłam się z teatru i wróciłam do domu. Tam czekała na mnie zdenerwowana babcia.
- Jezu...Ruby gdzie ty byłaś ? - zapytała się zmartwiona babcia
- Co się stało z tatą? - zapytałam nie odpowiadając babci.
- Chyba najwyższy czas ci to wyjaśnić...
I wtedy coś uderzyło w drzwi.
One  otworzyły się z wielkim hukiem. W progu stała mama trzymająca w ręku długi, srebrny, święcący nóż. Dość mocno się zamachnęła i rzuciła małym sztyletem w babcie. Usłyszałam lekki krzyk, a później babcia upadła na twardą, drewnianą podłogę. Rodzicielka znów zmieniła się w mglistą postać, podbiegła do mnie i zaciągnęła mnie do sypialni. Nawet nie próbowałam się wyrywać, bo nie miałam siły już uciekać. Zjawa brutalnie rzuciła mnie na duże, małżeńskie łóżko. Już miała wbić we mnie swój nóż, ale nagle zniknęła, tak po prostu. Zdziwiona lekko podniosłam się z łoża. Zszokowana  ostatnim wydarzeniem postanowiłam udać się do teatru. Spakowałam najważniejsze rzeczy. Kilka ciuchów, szczoteczkę do zębów i inne drobiazgi. Do domu strachów znów pojechałam autobusem, wtedy czułam się bezpieczniej. Gdy otworzyłam ogromne drzwi swojego nowego domu zobaczyłam na schodach dość grubą, niską postać.
- Cześć! - krzyknęłam na tyle głośno, że postać na pewno mnie usłyszała.
- Hej - odpowiedziała mi dziewczyna.
- Jak masz na imię i co tu robisz ? - zapytałam chyba zbyt natarczywie.
- Jestem Carmelitta i ukrywam się tu przed duchem.
- Ja mam na imię Ruby i znalazłam się tu z tego samego powodu co ty - uśmiechnęłam się do niej przyjacielsko.
Razem poszłyśmy do pokoju w którym spałam poprzedniej nocy. Na szczęście ja wzięłam ze sobą śpiwór, więc moja nowa koleżanka mogła spać na łóżku.  Mimo tego, że była 15 obie byłyśmy tak zmęczone, że poszłyśmy spać.
Rano obudził mnie dźwięk otwieranych drzwi.
- Hej gdzie idziesz? Nie zostawiaj mnie! - powiedziałam z rozpaczą w głosie.
- Zaraz wracam. Idę po coś do jedzenia.
Uspokoiłam się i wróciłam do spania. Carmelitta obudziła mnie po 15 minutach i poczęstowała chipsami, które znalazła w kuchni na parterze. Najadłyśmy się, poszłyśmy do łazienki, umyłyśmy się i zaczęłyśmy ożywioną rozmowę.
- Co robimy dalej ? - zaczęłam pogadankę
- Możemy uciec z miasta, albo odnaleźć i zniszczyć złe duchy.
- Myślę, że ucieczka  nie jest najlepszym planem. Gdzie zamieszkasz ? Możemy zostać tu i poszukać zjawy - postanowiłam nie pytając się o zdanie.
Wyszłyśmy ze skromnej norki i powoli opuściłyśmy teatr. Coś poruszyło się w krzakach i nagle dwa duchy skoczyły prosto na nas. Obie zjawy trzymały w ręku nóż. Ledwo co zdążyłyśmy odskoczyć, a zmory upadły prosto na ziemie. Wzięłyśmy nogi za pas i czym prędzej uciekłyśmy do domu Carmelitty. Małą windą wjechałyśmy na drugie piętro. Mieszkanie mojej nowej koleżanki nie było zbyt duże, ale bardzo przytulne. Na blatach, komodach, stołach, telewizorze był kilku miesięczny kurz, a w każdym rogu czaił się pająk.
- Od jak dawna uciekasz przed duchami czy tam skrytobójcami ? - zapytałam myśląc, że ukrywa się od dawna.
-Od 5 lat.
- Tak długo? I nadal nic nie wymyśliłaś? Nie możemy uciekać całe życie - powiedziałam trochę zdenerwowana.
Carmelitta mi już nie odpowiedziała, tylko poszła najprawdopodobniej do swojego pokoju. Było to najczystsze pomieszczenie w domu, rośliny były podlane, a łóżko zaścielone. Dopiero gdy spojrzałam na zdjęcie mojej koleżanki z jej babcią poczułam ukucie w sercu. Ta potworna i bezduszna zjawa zabiła moją babule. Dość głośno zaszlochałam. Pomodliłam się za babcię i wróciłam do oglądania pokoju. Na jasno brązowym biurku leżał mały, czarny laptop. Bez pozwolenia usiadłam przy stoliku i uruchomiłam komputer. W wyszukiwarce wpisała hasło : Skrytobójcy. Wyświetliło mi się bardzo dużo stron, ale ja weszłam w pierwszą. A tam było napisane :
Skrytobójcy - ludzie, którzy zamieniają się w zjawy i atakują niewinnych ludzi, ale dla tych bestii są to osoby które mają coś na sumieniu. Może mają własny świat, a może żyją razem z nami. Może twój przyjaciel to też skrytobójca. Miej się na baczności!
Wpis mnie przeraził. Wiedziałam, że ciąży na mnie niebezpieczeństwo.




Brak komentarzy:

Prześlij komentarz